sobota, 24 stycznia 2015

Chapter Two

"I am laughing but you don't 
I am sorry but you won't 
All this things i did before 
All is turning into red, take my hand and i'll be there 
Any time or any where"
- "The things i did before" Francis White

     Od jej urodzin minęło kilka dni, wszystko wróciło do normy - czyli, to ona pierwsza się budziła. Tak samo było i dziś. Otworzyła powieki i pierwsze co zobaczyła, to śpiący Aaron. Jak zwykle, otwarta buzia i zmierzwione włosy, lekki zarost. Uśmiechnęła się sama do siebie i podniosła do góry. Delikatnie pocałowała policzek piłkarza i wstała. Najpierw udała się do łazienki, wzięła szybki prysznic i wróciła do sypialni, by odnaleźć dla siebie jakieś ubrania. Rozbawił ją widok chłopaka, kurczowo przytulającego się do jej poduszki. Wzięła jeansy i bluzkę, wyszykowała się, a ten nadal spał. Czasami go podziwiała za taki mocny sen. Wyszła do kuchni i nastawiła wodę na kawę, zrobiła sobie kanapki i usiadła przy stole. Wtedy dopiero do kuchni przydreptał Aaron, ziewając i drapiąc się po torsie.
   - Cześć, śpioszku - uśmiechnęła się, a on do niej podszedł i ucałował na dzień dobry.
   - Cześć, wybierasz się gdzieś? - zapytał, opierając się o szafkę kuchenną.
   - Tak, mówiłam ci wczoraj, że obiecałam iść na zakupy z Mają. Ma to wesele za dwa tygodnie. Muszę zdążyć wrócić, przebrać się i później jechać na lotnisko.
   - Już myślałem, że w końcu będziesz sobie chciała poleniuchować w niedzielny poranek - zaśmiał się. - To weź samochód, a ja zadzwonię do Theo albo Oliviera żeby mnie któryś zabrał po drodze - zarzucił pomysł.
   - To jest myśl - kiwnęła głową. - Ja już uciekam, zobaczymy się na meczu - wstała i odstawiła pusty kubek po kawie do zlewu. Pocałowała go w policzek i wyszła z kuchni. - Pa! - krzyknęła, zabrała swoją torbę, kluczyki do samochodu chłopaka i wyszła z mieszkania. Dziś Arsenal grał ligowy mecz na wyjeździe z Hull. Piłkarze mieli lecieć jednym samolotem, a drugi wynajęty dla specjalnej grupy zagorzałych kibiców, miał startować dopiero popołudniu. Jenna, Majka i Tony właśnie się do nich zaliczali.
  Dziewczyna wsiadła do samochodu i udała się w umówione miejsce, do centrum handlowego, który mieścił się w połowie drogi z mieszkania Jenny, do mieszkania jej przyjaciół. Majka miała mieć za dwa tygodnie wesele kuzynki. Miała jechać na kilka dni do Polski. Martwiła się strojem, ale i tym, że jedzie sama, bez osoby towarzyszącej. Martwi się tym, że rodzina będzie gadać... Jenna i Tony wybijali jej to z głowy, ale ta dalej swoje. Nawet już Tony był gotowy do tego, by pojechać z przyjaciółką, ale Maja powiedziała, że się zastanowi, bo jej rodzice wiedzą, że ma takiego przyjaciela, ale już reszta rodziny nie.

    Rano załatwili to co mieli załatwić, czyli sukienkę dla Polki, a nawet dwie... Dziewczyna nie mogła się zdecydować i kupiła dwie. Pierwsza była zielona, na ramiączkach, do kolan, a druga beżowa z gorsetem i dłuższym dołem. Stwierdziła, że zabierze ze sobą obie, bo to nic nie wiadomo na polskich weselach.
   - Na polskich weselach jest tak strasznie? - zaśmiał się Tony.
   - Nie jest strasznie, a różnie - pokiwała palcem. - Jak pojedziesz ze mną to się przekonasz - poklepała go po ramieniu. - A ty zobaczysz jak się Wojtuś z Mariną będą hajtać - spojrzała na Walijkę, gdy wychodzili już z samolotu. Byli już w Kingston upon Hull, a do meczu mieli trzy godziny.
   - Jeżeli w ogóle będą - zaśmiała się szatynka. - Wojtek jest wiatrem podszyty - pokiwała głową. - Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę coś zjeść! - powiedziała, a co tamta dwójka przystanęła. Zamówili taksówkę i pojechali w okolice stadionu, by znaleźć jakieś miejsce, gdzie mogliby dobrze zjeść.
   Siedzieli na swoich miejscach w vipowskiej loży dla kibiców gości na KC Stadium i czekali na rozpoczęcie meczu. Cała trójka miała na sobie koszulki Kanonierów. Jenna - Ramsey 16, Maja - Szczęsny 1, ponieważ uważała się za patriotkę, a Tony - S. Cazorla 19. No i w sumie każdy miał na sobie koszulkę z nazwiskiem swojego rodaka.
  Gdy tylko obie drużyny wyszły na murawę i ustawiły się w rzędzie, Aaron spojrzał w kierunku trybun, gdzie siedziała jego dziewczyna. Gdy tylko odnalazł ją wzrokiem, uśmiechnął się do niej, a ona zrobiła to samo.
 Piłkarze uścisnęli sobie dłonie i każdy ruszył na swoją pozycję. Kapitanowie wylosowali połowy i po chwili można było już grać. Kanonierzy już od samego początku mieli chrapkę na gola, ale się nie udało. Z podania Ramseya wyszedł tylko spalony, na którym znajdował się Giroud. Później pojawiły się dwie żółte kartki pod rząd, jedna dla zawodnika z Londynu, druga dla gospodarza.
  Początek akcji, po którym padł pierwszy gol, wydawał się niegroźny. Sagna wyrzucił piłkę z autu do Ramseya, ten z powrotem do Francuza, chwilę Mesut, Giroud, który od razu podał do Aarona, ten do Ozila, Santi i do Walijczyka, który wybiegał na czystą pozycję. Strzał i gol! Trybuny, które zajmowały kibice Arsenalu, poderwały się głośno wiwatując. Aaron tylko jeszcze spojrzał w kierunku bramki i sam zaczął się cieszyć, pobiegł kawałek, uderzając palcem w serce, co było znakiem, że bramkę dedykuje swojej dziewczynie, po czym wpadł w objęcia kumpli.
    - To mój facet! - krzyknęła podekscytowana studentka, drobiąc nogami w miejscu. Chwilę później wszyscy ochłonęli i usiedli na swoich miejscach. Niedługo, bo czternaście minut później padła druga bramka za strony gości. Tym razem trafił Podolski, a asystował mu nie kto inny jak Aaron Ramsey. Na początku drugiej połowy padł trzeci i ostatni gol w tym spotkaniu, a jego zdobywcą znów był Lucas. Maja zaczęła go chwalić, bo to przecież Polak, po czym zaczęła się sprzeczać z Tonym, który był święcie przekonany, że jest Niemcem, bo gra dla ich reprezentacji. Jenna tylko się z nich śmiała i choć znała dobrze Lucasa i wiedziała jak to z nim jest, bo przyjaźnił się z jej chłopakiem, to nie chciała wchodzić przyjaciołom w paradę. Mogła się z tego pośmiać.
  Ze stadionu wychodziła bardzo dumna, bo nie dosyć, że Aaron zdobył dla niej bramkę, to jeszcze asystę i został zawodnikiem meczu. Nie mogła się już doczekać powrotu do domu i spotkania ze swoim facetem, by mu pogratulować. Grzecznie, razem z przyjaciółmi i resztą kibiców, udała się na pobliskie lotnisko, gdzie czekał na nich ten sam samolot, którym przylecieli.

  Weszła do klatki i od razu zabrała się za sprawdzanie skrzynki na listy, ale okazała się być pusta, więc ruszyła schodami na górę. Udało się jej znaleźć pęczek kluczy w torebce, ale okazało się, że drzwi były otwarte. Czyli Aaron już wrócił z treningu. Weszła do środka i od razu natchnęła się na chłopaka, który wychodził z sypialni z przewieszonym ręcznikiem na ramieniu. 
   - O, hej. Co tak wcześnie? - uśmiechnął się do niej, złapał w pasie i przyciągnął do siebie. 
   - Odwołali nam jedne zajęcia. Wykładowca się rozchorował, czy coś - wzruszyła ramionami. - Wodę wam odcięli w szatni? - zaśmiała się, wskazując na ręcznik. 
   - Tak jakby, jakaś drobna awaria. Już kończyli, ale nie chciało mi się czekać. Jak chcesz, możesz mi umyć plecy - wyszczerzył się. 
   - Z chęcią - zamruczała. - Ale nie dziś, bo mam iść z Majką na świetlice, a jeżeli dołączę do ciebie, nie wyrobię się - poklepała go po ramieniu i cmoknęła w policzek. - Musisz poradzić sobie sam - zaśmiała się i ruszyła do salonu. 
   - Okej, zapamiętam to sobie - wskazał na nią palcem ze śmiechem, a ona jeszcze zdążyła pokazać mu język i zniknęła, rzucając się na kanapę. Wzięła do ręki tablet, który leżał na niskim stoliku i otworzyła swoją pocztę. Miała mieć tam zdjęcia i od matki i od ojca. Oboje mieli po pięćdziesiąt sześć lat, ale to był dla nich nadal cudowny wiek. Co prawda, nie byli ze sobą już parę ładnych lat, ale chyba dzięki temu znaleźli się w swoich żywiołach. Pani Adams, ponieważ wróciła do swojego dawnego nazwiska, przesłała zdjęcia swojej córce, chwaląc się swoim nowym facetem, czterdziestoletnim Włochem, który miał swój własny hotel na Cyprze, a pan Mills zdjęcia z najnowszych odkryć archeologicznych w Peru. Oboje to naprawdę pozytywni i porządni ludzie, a przede wszystkim zaradni, co udowodnili, radząc sobie z wychowaniem ich pierwszej córki - Lucy, która przyszła na świat, gdy ci mieli dopiero po osiemnaście lat. Postanowili się rozejść gdy ich obie córki były już dorosłe, no może prawie, bo Jenna miała siedemnaście lat. 
  Przeglądała zdjęcia z obu wiadomości, przegryzając orzeszki, które były na niewielkiej miseczce na stoliku, kiedy usłyszała wibrację telefonu. Nie odrywając wzroku od małego ekranu, sięgnęła ręką do stolika, na którym leżały dwa telefony. Jej i Aarona, oba przeważnie były wyciszone, a i tak traktowali się jak stare, dobre małżeństwo i odbierali swoje telefony. Przeciągnęła palcem po ekranie by odebrać połączenie i przyłożyła telefon do ucha. 
   - Słucham? - powiedziała, przełykając resztkę orzeszków, przez co jej głos zabrzmiał na lekko zmodulowany. 
   - Aaron, kochany i jak nasze sprawy? To kiedy się widzimy? - usłyszała wysoki, damski głos. W pierwszym momencie pomyślała, że to pomyłka, ale przecież ten ktoś wypowiedział imię jej faceta, a po chwili... Kojarzyła ten głos... 
   - Sylvie? - szepnęła, zamierając. Odpowiedziała jej głucha cisza i po chwili sygnał, mówiący, że druga osoba się rozłączyła. Teraz już miała pewność, kto był po drugiej stronie... Czarnowłosa, wysoka z ostrym makijażem, studentka z filologii - Sylvie Wood, była kochanka Ramseya. Tak, nie był zawsze taki święty... Półtora roku wcześniej ich związek miał swój upadek, ale na szczęście zażegnany, bo inaczej teraz ta historia nie toczyłaby się dalej. Było to spowodowane lekkim kryzysem. Jenna z Aaronem mieli taki czas, że ciągle się kłócili, nawet o to, że jedno przez przypadek wsypało drugiemu za dużo cukru do herbaty. Piłkarzowi lekko odbiło i tak jak się zarzekał, spotkał się z tą dziewczyną dwa razy. 
  Jenny odłożyła tablet z powrotem na stolik i podniosła się do pozycji siedzącej. Poczuła się dziwnie. Jakby miała przez to wszystko przechodzić drugi raz. Zamknęła oczy, nabrała powietrza i przejechała dłonią po twarzy. Usłyszała jak woda przestaje się lać. To nic, to pewnie nic takiego. Nic się nie dzieje... Spokojnie, Jenna - mówiła sobie w duchu. Pomocnik wyszedł z łazienki w spodniach dresowych, wycierając ręcznikiem włosy. Wszedł do salonu i spojrzał na swoją dziewczynę. Od razu zmarszczył brew. 
   - Stało się coś? - zapytał i usiadł obok niej. 
   - Aaron, bądź ze mną szczery, dobrze? - powiedziała najspokojniej jak tylko mogła w tym momencie. 
   - Kochanie, ale o co chodzi? Wiesz, że zawsze jestem. 
   - Doprawdy? - jej ton już odrobinkę się zmieniał na nerwowy. - A może pamiętasz pannę Wood? Tę której wskoczyłeś do łóżka? Właśnie do ciebie dzwoniła i moim zdaniem, wcale nie wybrała twojego numeru przez przypadek - mówiła na jednym tchu. Była zła, widać to było po jej oczach i minie. 
   - Jenny, to nie tak jak myślisz - zaczął. 
   - Spotkałeś się z nią? - przerwała mu. 
   - Zadzwoniła do mnie, bo...
   - Pytam czy się z nią spotkałeś - znów weszła mu w słowa. 
   - Tak, ale do niczego nie doszło. Tylko rozmawialiśmy - mówił spokojnie. Chciał dotknąć jej dłoni, ale ta ją zabrała. 
   - Aaron, mieliśmy umowę - jęknęła i się podniosła. - Wybaczam ci i wracam do ciebie tylko pod warunkiem, że zrywasz z nią wszelkie kontakty! - krzyknęła, a pod powiekami czuła napływające łzy. Przypomniała sobie ten czas, półtora roku temu, gdy nocowała u Majki i Tony'ego, bo dowiedziała się o zdradzie Aarona, gdy to wylewała przez niego hektolitry łez. Byli pokłóceni wtedy, ale wciąż kochała go nad życie. Ramsey zrozumiał swój błąd, to że kocha tylko Jennę i chce z nią być, kiedyś stworzyć rodzinę i mieć dzieci. Nie dawał za wygraną i trochę się namęczył, by znów mieć Mills przy sobie. Obiecał, że zerwie z nią wszelkie kontakty. Jenna mu wtedy wybaczyła i wróciła do mieszkania. Dostał drugą szansę. 
   - A możesz mnie posłuchać?! - teraz to on się uniósł i wstał, by być na równi z nią. - Zadzwoniła do mnie kilka dni temu, że ma do mnie ważną sprawę. Zbywałem ją, ale nie dawała za wygraną. Dla świętego spokoju się z nią spotkałem. Chciała bym załatwił koszulkę z autografami chłopaków dla jej kuzyna na urodziny. Nic więcej - mówił i po tym ruszył z powrotem do korytarza. Walijka słyszała jak grzebie w swojej torbie treningowej. Wrócił z czerwono-białą koszulką Kanonierów z podpisami, na dowód, że mówił prawdę. - Nie powiedziałem ci o tym, bo wiedziałem, że będziesz zła - dodał spokojnie i zrobił krok w jej stronę, ale ta się cofnęła. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Najpierw dzwoni do niego była kochanka, mówi do niego 'kochany', później on opowiada historyjkę z kuzynem, urodzinami i koszulką. Sylvie, Sylvie, Sylvie... Myślała, że ma to za sobą raz na zawsze, a jednak nie... I na dodatek Aaron zataił przed nią sprawę związaną z tą wywłoką. - Jenny, powiedz coś - szepnął, a ona ciężko wypuściła powietrze z płuc. 
   - Nie wiem czy wrócę na noc - mruknęła i zabrała swój telefon. Wsadziła go do kieszeni spodni i ruszyła do korytarza. Piłkarz myślał, że się przesłyszał i stał tak przez kilka sekund. Zerwał się i pognał za ukochaną, która ubierała buty. Zabrała torebkę i już miała wychodzić, ale on złapał ją za ramię. - Dla twojej wiadomości, tak idę do Majki i Antonio. Nie chcę żebyś tam przychodził - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy, uwolniła rękę i wyszła z mieszkania. Pomocnik został w mieszkaniu, również bijąc się z uczuciami. Nie wiedział czy w tym momencie był zły, czy bał się czy żałował. Albo wszystko na raz... Zamknął drzwi na klamkę i przejechał palcami po włosach. Nagle kopnął z całej siły w drzwi i wrócił w głąb mieszkania, zostając sam ze sobą.

___

Ktoś coś wspominał o psuciu się? ;p

piątek, 16 stycznia 2015

Chapter One

"So make a wish
I'll make it like your birthday everyday
I'll be your gift
Give you something good to celebrate"
- "Birthday" Katy Perry

  Obudziła się, przewracając się na plecy. Bez problemu się rozciągnęła i zdała sobie sprawę, że ma za dużo miejsca. Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Prócz niej, w łóżku nie było nikogo, co ją lekko zdziwiło. Zerknęła na elektroniczny zegarek, stojący na szafce nocnej i stwierdziła, że jest zbyt wcześnie by jej chłopak był już na nogach. Podparła się na łokciach i próbowała wyłapać jakiś dźwięk, który powiedziałby jej gdzie jest chłopak. Nie usłyszała szumu wody, a ciche kroki. Spojrzała w kierunku drzwi, które po chwili się uchyliły i do sypialny weszła tyłem jej zguba, już ubrany w jeansy i biały T-shirt z nadrukiem. Odwrócił się i stanął na środku pokoju, mierząc ją wzrokiem. W rękach trzymał tacę ze śniadaniem.
   - Miałaś spać - powiedział z wyrzutem.
   - Przepraszam - skrzywiła się, ale po chwili uśmiechnęła. - Kochanie, musisz mi to wybaczyć, ale obudził mnie twój brak - zatrzepotała rzęsami.
   - I co ja z tobą mam? - westchnął teatralnie, kręcąc głową. Podszedł bliżej i postawił przed nią drewnianą tacę na stelażu. - Wszystkiego najlepszego - pochylił się nad nią i musnął jej usta.
   - Dziękuję - odpowiedziała zadowolona i zaczęła badać wzrokiem to co było na tacy. Kawa, sok, słodkie bułeczki, dżem, krem czekoladowy i krwistoczerwona róża. On wtedy usiadł blisko obok niej. - Mam najwspanialszego faceta pod słońcem - zamruczała i skradła mu szybkiego całusa. Oparła się o drewniany tył łóżka i wzięła do ręki filiżankę z kawą, upiła łyk i oparła głowę o ramię chłopaka. - Dlaczego mam dziwne wrażenie, że to nie koniec niespodzianek na dziś? - zachichotała. 
   - Czy ty zawsze musisz mnie przejrzeć? - westchnął teatralnie. 
   - No dobrze, cokolwiek zrobisz, udam zaskoczoną - pokazała mu język. 
   - W ostateczności mogę się zgodzić - pokiwał głową. Wziął na palec odrobinę czekolady i umazał nią nos dziewczyny, po czym ją w niego pocałował. 

   Zatkała flakonik z perfumą, który przed chwilą użyła i wyszła z łazienki. Usiadła tuż obok drzwi frontowych na niskiej szafce na buty i zaczęła wkładać swoje sandałki. 
   - Gotowa? - z sypialni wyłonił się piłkarz, zakładający koszulkę. 
   - Prawie - posłała mu lekki uśmiech i zaczęła sprawdzać swoją torebkę, czy wszystko spakowała. - Gotowa. 
   - To dobrze - skinął głową i zabrał swoją sportową torbę. - Idziemy - uśmiechnął się i oboje wyszli z mieszkania. Zamknęli za sobą drzwi i zjechali windą na podziemny parking. Wsiedli do samochodu i wyjechali na drogę. 
   - Aaron... - zaczęła z lekkim uśmiechem i spojrzała w kierunku kierowcy. - Powiedz, co jeszcze zaplanowałeś - zatrzepotała rzęsami. 
   - I żyj tu ze studentką kryminologii - podrapał się po brodzie. - Nic ci nie powiem. Możesz się głowić, ale ode mnie nic nie usłyszysz - popatrzył na nią. 
   - Obrażę się - zmierzyła go wzrokiem. 
   - Proszę bardzo - piłkarz wzruszył ramionami, a ona tylko otworzyła buzię ze zdziwienia. Chciał obrażona dziewczynę? To ją będzie miał! Podparła łokieć o oparcie na drzwiach i wbiła wzrok w przemijające budynki. Mieszkali razem odkąd Aaron wrócił z wypożyczeń i już na dobre oswoił się z Londynem. Kupili mieszkanie w centrum, sami je urządzili i nazwali swoim 'gniazdkiem'. Chłopak na co dzień trenował w wielkim Arsenalu Londyn, strzelał gole, asystował. Ona studiowała to co zawsze sobie wymarzyła - kryminologię i kryminalistykę. Być może z jej pomocą w przyszłości policjanci rozwiążą wiele ważnych spraw, chciała by się to spełniło. Parą byli już od pięciu lat, ale do niczego się nie śpieszyli, do zaręczyn, ślubu, dzieci... Po prostu żyli razem i było im ze sobą dobrze. Mieli swoje wzloty i upadki, ale się kochali i to się liczyło.
  Zaparkował samochód pod budynkiem jej uniwersytetu i spojrzał na nią. Jenna odwróciła się by zabrać torbę z tylnego siedzenia i bez słowa, szybko wysiadła z pojazdu. Aaron siedział tak przez kilka sekund i trawił to co przed chwilą zaszło. Żadne 'pa' albo 'do zobaczenia' ani buziak na pożegnanie.
   - Jenny! - wystrzelił z samochodu, dogonił ją i złapał za ramię. - Naprawdę się obraziłaś? - uśmiechnął się do niej, a ona z poważną miną pokiwała głową. - I tak cię kocham - zaśmiał się i mocno ją przytulił. Chciała być twarda i nie uśmiechnąć się, nawet nie odwzajemniła gestu piłkarza. Udało się jej! - Do później - szepnął jej do ucha i ucałował w czoło. Uśmiechnął się jeszcze i pomachał, wrócił do samochodu i odpalił silnik. Ona stała w miejscu i z grobową miną go obserwowała. Tylko zawrócił samochód, a ona wybuchnęła śmiechem. Odwróciła się i pomaszerowała w kierunku wejścia na jej uniwersytet. Miała szczęście, bo gdy tam stała, zaczęło kropić, a kilka sekund po tym jak przekroczyła próg, zaczęła się niezła ulewa! Ta sławna angielska pogoda...
  Na pierwszym piętrze budynku, od razu zauważyła swoich najlepszych przyjaciół, którzy stali przy 'ich' parapecie. Ruszyła w ich kierunku z szerokim uśmiechem. Wtedy zobaczyła jak Tony wyjmuje zza siebie bukiet tulipanów, a Maja pudełko czekoladek.
   - Wszystkiego najlepszego, kochana! - zawołała dziewczynę, tuląc ją do siebie.
   - Sto lat, złotko! - uśmiechnął się drugi.
   - Nie musieliście - Jenna pokręciła głową i odebrała kwiaty oraz słodycze.
   - Musieliśmy, musieliśmy. Urodziny ma się raz w roku! - wyszczerzyła się Maja. - I jeszcze pokłóciliśmy się w sklepie o to co ci kupić, czekoladki czy kwiaty!
   - Skończyło się na tym, że kupiliśmy to i to - dokończył chłopak. - I muszę to powiedzieć, ale Maja ma dziś niezłą randkę! - zawył.
   - Ej, ja miałam jej to powiedzieć! - oburzyła się. - Ale szczegóły później, bo zaraz zaczynamy zajęcia - wskazała na otwarte drzwi do sali, przez które wchodzili już studenci. Ruszyli i oni. Jenna od pierwszego dnia na uczelni złapała dobry kontakt z tą dwójką. Okazało się, że wynajmują razem małe mieszkanie, bo nie preferowali gniecenia się po akademikach. Maja przyjechała kilka lat temu z Polski do chorej ciotki na wakacje, tak jej się spodobało, że postanowiła zostać. Znalazła pracę jako sekretarka w firmie, gdzie kiedyś pracowała ta ciotka i postanowiła iść na studia. Wysoka blondynka o niebieskich oczach. Antonio, znany też jako Tony, wyemigrował z rodzicami z Hiszpanii, gdy miał piętnaście lat. Mieszkał w małej wiosce niedaleko Londynu, ale na studia już przeniósł się do miasta. Typowy latynos, ciemna karnacja, oczy i włosy. Mieszka razem z Mają, ale nie... Nie są razem. Istnieje jeszcze fakt, że Tony jest... po prostu gejem. Nie wstydzi się tego, a wręcz przeciwnie. Dlatego tak bardzo zaprzyjaźnił się z Mają i Jenną. Stanowią takie trio.
  Mieli przerwę w zajęciach i postanowili wyjść na obiad do baru nieopodal, który zawsze oblegali studenci.
   - Opowiadaj, co z tą randką? - zapytała, wieszając torbę na oparciu krzesła. Usiadła na jednym z krzeseł, naprzeciw dwójki przyjaciół i wbiła wzrok w blondynkę.
   - No więc, chłopak jest przystojny, wysportowany i poznałam go w biurze. Ciacho! - jęknęła.
   - Potwierdzam! Pokazywała mi jego profil - potwierdził Tony.
   - Jutro koniecznie mi to wszystko streścisz - Jenna poruszyła brwiami.
   - Jasne, ale opowiadaj czy dostałaś coś od Aarona?
   - Wstał wcześniej i przygotował mi wspaniałe śniadanie, a że później mieliśmy jeszcze trochę wolnego czasu... - zaśmiała się i lekko zaczerwieniła.
   - Hola, seniorita! Wiemy co jest grane - Tony pokiwał głową.
   - Ale musiałabym go nie znać, by nie rozgryźć, że coś jeszcze planuje! - powiedziała zadowolona, a wtedy podeszła do nich kelnerka. Zamówili to co przeważnie, czyli rybę z frytkami i coś do picia. - Może wam coś mówił? - spojrzała po nich, gdy kobieta się już oddaliła.
   - Nic nie wiemy - Hiszpan pokręcił głową. - Może szykuje coś prywatnego?
   - Kolacja przy świecach, tylko we dwoje - rozmarzyła się Maja. - Albo gdy wrócisz do mieszkania, wyskoczy nagi z szafy - wzruszyła ramionami.
   - Ja bym takim widoczkiem nie pogardził - powiedział chłopak, całkowicie poważnie. - I w ogóle, ostatnio się zastanawiałem dlaczego moje vipowskie wejściówki na mecze, które mi załatwiasz, nie obejmują wejścia do szatni piłkarzy gdy się przebierają? - zapytał. Maja w tym momencie uderzyła się w czoło, a Jenny zaczęła się śmiać. Kelnerka przyniosła im szklanki z colą.
   - Dziękujemy - powiedziała Walijka i spojrzała na przyjaciela. - Tak czy siak, widok nagiego Aarona, wyskakującego z szafy należy tylko do mnie - pokiwała mu palcem przed nosem.
   - No dobra, rozumiem - uniósł ręce w geście poddania się. - Ty też nam streścisz co ten Ramsey wykombinował!

   Zaparkował samochód przed ośrodkiem treningowym, zabrał torbę i wysiadł z auta. Ruszył do szatni, gdzie zapewne była już większość jego kolegów. Wszedł do środka, po drodze witając się z każdym, ściskając dłoń. W końcu dotarł do swojej szafki, a do niego od razu przybrnęli jego dwaj przyjaciele - Olivier i Theo.
   - I jak plan? - zapytał Theo, siadając obok pomocnika.
   - Jak na razie wszystko jest tak jak powinno. Oczywiście Jenna domyśla się, że coś planuję, ale po tym co przygotowaliśmy... Nie da rady! - zaśmiał się. - Nawet udawała obrażoną, bo nie chciałem jej powiedzieć co to będzie.
   - Udawała? - odezwał się Olivier.
   - Tak, bo jak tylko kawałek odjechałem to widziałem we wstecznym lusterku jak się śmieje - pokręcił głową roześmiany i zaczął się przebierać.
 
  Prosto po popołudniowych zajęciach poszła świetlicę dla dzieci, gdzie czasem bywała razem ze znajomymi z roku, jako animatorzy. Poprosiła ich o to jedna z profesorek, a że była lubiana i szanowana, studenci znajdowali na to chwilę czasu. Jenna miała dziś urodziny, więc obiecała dzieciakom, że przyniesie im słodycze z tej okazji. Obietnicy trzeba było dotrzymać.
 Zasiedziała się tam trochę. Aaron tylko raz dzwonił z pytaniem, kiedy będzie w domu. Odpowiadała zdawkowo, jakby nadal udawała obrażoną. Uwielbiała tak się z nim droczyć.
 Wracała do mieszkania wolnym krokiem, kiedy poczuła długie wibracje w kieszeni. Dzwonił jej telefon, a dokładniej to dzwoniła Maja. Nie poszła dziś na świetlicę, bo miała szykować się na randkę, a Tony miał zastąpić jakiegoś kolegę w pracy.
   - Cześć, jesteś w mieszkaniu? - zapytała Polka.
   - Nie, właśnie wracam ze świetlicy. Stało się coś? - zapytała zdziwiona.
   - Mów dokładnie gdzie jesteś i czekaj, chodzi o Antonio. Złamał nogę i jest w szpitalu!
   - Co takiego?! To jest sierota! - jęknęła dziewczyna. - Będę czekać przy północnym wejściu do Hyde Parku, okej? - westchnęła.
   - Jasne, zaraz będę - usłyszała w słuchawce, po czym się rozłączyła. Niedługo później wsiadała już do samochodu przyjaciółki. - Przez tego łamagę musiałam odwołać randkę - odezwała się od razu Maja. Jenna stwierdziła, że dziewczyna musiała być już wyszykowana na to spotkanie, bo miała na sobie sukienkę i mocniejszy makijaż niż zwykle. - I musimy najpierw jechać do tej knajpy, gdzie pracuje, po jego rzeczy - powiedziała Polka.
   - Okej, w takim razie zadzwonię do Aarona, że będę jednak troszeczkę później w domu.
   - Zadzwoń, bo pewnie czeka z tą całą niespodzianką - zaśmiała się dziewczyna. Tak własnie zrobiła Jenna. Zadzwoniła do swojego chłopaka, opowiedziała zaistniałą sytuację. Zrozumiał, kazał pozdrowić Hiszpana i powiedział, że czeka na nią w mieszkaniu. Dziewczyny podjechały pod pub, w którym Tony dorabia jako barman, wysiadły z samochodu i ruszyły do wejścia.
   - Dlaczego tam jest ciemno? - zdziwiła się Jenna, gdy szły przy szybie.
   - Nie mam pojęcia - Maja wzruszyła ramionami i przepuściła przyjaciółkę pierwszą w progu. Wtedy zaświeciło się światło i ktoś wystrzelił tubę z confetti.
   - Niespodzianka! - usłyszała i zobaczyła sporą grupę jej znajomych, na których czele stał Aaron. Podszedł do niej pierwszy i przytulił.
   - Głupek - zaśmiała się i spojrzała za niego, na całkowicie zdrowego i sprawnego Hiszpana. Pogroziła mu palcem. - A ty nie miałaś żadnej randki, mam rację? - zwróciła się do Mai, wtulona w ramię swojego chłopaka.
   - Nie, ale pewnie gdzieś tam jest ten mój ideał, z którym miałam mieć tę randkę - puściła do niej oczko i ruszyła w tłum gości.
   - Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego - usłyszała szept Ramseya i uśmiechnęła się do niego. Dostali po kieliszku z szampanem, który podał im Giroud. Rozejrzała się po zgromadzonych. Było tu jej kilkoro dobrych znajomych z uczelni oraz prawie połowa Arsenalu wraz ze swoimi partnerkami. - Już nie jesteś obrażona?
   - Przecież wiesz, że udawałam - wywróciła oczami, a on się zaśmiał i pociągnął ją do ludzi, którzy chcieli złożyć jej życzenia.

 ___
Jak na razie słodko i sielankowo, tylko co będzie później? :)

sobota, 10 stycznia 2015

Prologue

"And your heart's against my chest, your lips
Pressed to my neck
I'm falling for your eyes, but they don't know me yet
And with a feeling I'll forget, I'm in love now"
- "Kiss Me" Ed Sheeran

   - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham - uśmiechnęła się szeroko, patrząc prosto w jego brązowe oczy. Podpierała się na łokciu, by dokładnie widzieć jego twarz, a palcami wodziła po jego nagim torsie. Uwielbiali takie leniwe popołudnia, kiedy mogli je spędzać tylko we dwoje. Czasami siedzieli przytuleni w parku, innym razem spacerowali londyńskimi uliczkami, bawili się w klubach, jadali kolacje w eleganckich restauracjach, a najczęściej można było ich przyłapać w mieszkaniu, zakopanych głęboko w pościeli, cieszących się sobą.
   - Też cię kocham - uśmiechnął się lekko i chwycił delikatnie jej dłoń, którą ucałował. Losowo wybrany obserwator mógłby stwierdzić, że oboje nie widzą poza sobą świata.
  Poznała go pare lat wcześniej, gdy wprowadzała się do nowego domu wraz ze swoją starszą siostrą i jej synem. Było to zaraz po rozwodzie rodziców. Ojciec, z zamiłowania archeolog wyjechał z grupą badawczą do Afryki, a matka wraz z młodszym kochasiem na Bahamy. Jej została dużo starsza siostra, ale jak najbardziej jej to odpowiadało. Miała wtedy siedemnaście lat, a jej siostrzeniec szesnaście, więc w prawdzie mogła go traktować jako brata.
  On był od niej o rok starszy, grał w miejscowym klubie, mieszkał z rodzicami i bratem. Tego dnia, gdy wychodził do szkoły, przy drugiej części ich bliźniaka, wcześniej niezamieszkanego, stał duży samochód firmy przeprowadzkowej, gdy wracał, nadal kilku mężczyzn coś wnosiło do domu. Popołudniu, gdy wracał z treningu, wóz znikł, a na podjeździe parkował zgrabny i niewielki opel z otwartą klapą od bagażnika, przy którym krzątała się drobna szatynka. Pewnie przeszedłby obok, ale pudła, które dziewczyna chciała wziąć na raz, wypadły jej z rąk. Młody piłkarz od razu zaoferował swoją pomoc i tak się poznali.
Oficjalnie parą stali się dopiero rok później, ale to czekanie było warte całego zachodu.
  Byli ze sobą szczęśliwi i mówili, że żyją w ich osobistej bajce. Ale czy to taka bajka, w której wszyscy ciągle są szczęśliwi i nikt w niej nie płacze?

___
Witam na moim kolejnym blogu! 
Tym razem wylądowałam w Arsenalu i w sumie się z tego powodu cieszę :) 
Wyżej zaprezentowałam Wam krótki prolog, który mam nadzieję, że się podoba. Czekam na Wasze komentarze oraz proszę o wpisywanie się do zakładki z informowanymi lub obserwowanie bloga ;*