poniedziałek, 16 lutego 2015

Chapter Five

"Have I told you lately that I love you
Have I told you there's no one else above you
Fill my heart with gladness
take away all my sadness
ease my troubles that's what you do"
- "Hava i told you lately" Rod Stewart

  Biegła schodami w dół, nie zwracając uwagi na wołanie Aarona, który za nią podążał. To wszystko krążyło wokół niej. Ta scena, wszystkie myśli, uczucia... Była rozdarta, wściekła, zrozpaczona, wstrząśnięta i nadal nie mogła w to wszystko uwierzyć. Nie myślała, że jej facet mógł być zdolny do kolejnej zdrady po tym jak żałował tamtej, po tym jak bardzo walczył o nią. Wyszła na zewnątrz i zatrzymała się na chodniku, patrząc w pochmurne niebo. Cała trzęsła się z tych nerwów i łkania.
   - Jenna - usłyszała i po chwili opuściła głowę. Przed nią pojawił się piłkarz, który próbował chwycić jej dłoń, ale ona jednak ją zabrała. - Kochanie, to nie tak jak myślisz. Wiem jak to wyglądało, ale... - przerwał i spuścił z siebie całe powietrze. Było mu cholernie ciężko.
   - Ja też wiem jak to wyglądało, a nawet lepiej.. Aaron, a co ja mogłam sobie pomyśleć? Wchodzę do mieszkania i co widzę? Widzę mojego narzeczonego z jego byłą kochanką, całujących się, a ona na dodatek stoi sobie w samej bieliźnie! Boże, Aaron, jaka ja byłam głupia wierząc ci we wszystko! - zawołała.
   - Jenny, to nie tak! Daj mi to wyjaśnić..
   - A co tutaj jest do wyjaśniania?! - krzyknęła, patrząc na niego z żalem, ale i pogardą.
   - Dzwoniłem do ciebie i to nie raz. Chciałem uprzedzić, że Sylvie ma przyjść po tę koszulkę, ale twój telefon nie odpowiadał. Gdy już przyszła, wykorzystała to, że cię nie ma. Uwierz, naprawdę nie chciałem tego.
   - Nie chciałeś by się przed tobą rozebrała, pocałowała czy bym ja tego nie zobaczyła? - zapytała z goryczą. - To, że cię pocałowała, nie oznacza że masz od razu to odwzajemniać, rozbierać ją i obmacywać! - krzyczała.
   - Jenna, błagam, nie krzycz tak - pokręcił głową i chciał jej dotknąć, ale cofnęła się o krok. - Zaskoczyła mnie tym wszystkim.
   - Nie dbam już o to - nabrała powietrza, próbując się uspokoić. - Mam już to wszystko gdzieś. Nie interesujesz mnie już ty ani to czy faktycznie cię zaskoczyła, a nawet domysły, że wcale nie zakończyłeś tego romansu. Wróć sobie do niej, uwijcie swoje gniazdko, żyjąc długo i szczęśliwie.
   - Jenna! Proszę..
   - Zapomnij o mnie, błagam. Mam już tego wszystkiego serdecznie dosyć - pokręciła głową i ruszyła przed siebie, wymijając go.
   - Jenna, nie wygłupiaj się! Wiesz, że to wszystko nieprawda i to ciebie kocham! - ruszył za nią.
   - Skąd mam wiedzieć czy jej też tego nie mówisz? - warknęła, próbując na niego nie patrzeć.
   - Błagam cię, wróć na górę, do naszego mieszkania i porozmawiajmy na spokojnie.
   - To mieszkanie już tylko należy do ciebie - powiedziała i pomachała ręką do nadjeżdżającej taksówki. - Poza tym, ona nadal tam jest - dodała i otworzyła sobie tylne drzwi. - Jest pan wolny? - zwróciła się do starszego kierowcy, który pokiwał głową.
   - Nie mów tak - jęknął. Teraz to on czuł jak mięknął mu nogi, jak opada z sił przez to wszystko.
   - Żegnaj, Aaronie - szepnęła i wsiadła do samochodu, zamykając za sobą drzwi. Na polecenie dziewczyny, kierowca dodał gazu i odjechali natychmiast spod bloku. Chłopak stał nadal w jednym miejscu, podążając wzrokiem za samochodem. Kobieta jego życia nie chciała mieć z nim nic wspólnego i to przez niego. Mógł się domyślić, że Sylvie na pewno zaplanowała coś więcej niż tylko zdobycie koszulki dla krewnego.
  Wrócił do mieszkania z nadzieją, że jakimś cudem jego była kochanka wyparowała stamtąd. Jednak się pomylił, bo gdy zajrzał do kuchni, ona stała oparta o kuchenny blat. Na szczęście już całkowicie ubrana. Ominął szkło, leżące w progu kuchni i podszedł do szafki pod zlewem, zabierając z niej zmiotkę i szufelkę.
   - Wiesz o tym, że nie powinno tu cię już być? - mruknął, zabierając się za sprzątanie tego co zostało po szklance.
   - Aaron, ja przepraszam. Nie powinnam była tego robić, ale po prostu twoja bliskość sprawiła, że to wszystko odżyło co do ciebie czułam - mówiła. Chciała zachować wrażenie wiarygodnej, ale jakoś wcale jej to nie wychodziło. - I wiem, że ty też to poczułeś - podeszła bliżej niego. Podniósł się i ją wyminął, wyrzucając szkoło do kosza.
   - Uczucie, tak? - prychnął. - Zawsze byłaś podstępna i naprawdę nie wiem dlaczego to robisz. Nigdy nic do ciebie nie czułem, więc nie mów, że tak jest. To był ogromny błąd, że poszedłem z tobą do łóżka rok temu. Nigdy w życiu tak niczego nie żałowałem, wiesz? Przez ciebie Jenna nie chce mnie znać, więc bądź tak łaskawa, zabieraj tą całą koszulkę i wyjdź stąd.
   - Ale Aaron... - zająknęła się. Myślała, że znów uda się jej owinąć piłkarza wokół własnego palca.
   - Nie zrozumiałaś? - zapytał zdenerwowany. - Wypierdalaj z mojego życia! - krzyknął, a ta tylko tupnęła nogą i odwijając się, wyszła z mieszkania. Aaron zacisnął mocno pięść i uderzył nią w stół. Nie miał pojęcia co ma teraz zrobić by to wszystko naprawić, by było jak dawniej. Nie wiedział gdzie pojechała jego narzeczona, bo Mai i Tony'ego nie było w kraju. Tak to była by zapewne u nich.

   Podjechał pod swój dom samochodem, którego cały tył był zapakowany workami z zakupów. Najpierw spotkał się z kumplem, a później miał jechać do supermarketu. Zazwyczaj zakupy robił razem z żoną albo robiła to ona sama, lecz dziś spadło to na niego. Jennifer z pracy miała wrócić do domu autobusem, bo jej samochód stał od wczoraj u mechanika, a przecież nie będzie nosić tylu ciężkich toreb.
 Jedno zaskoczyło go po tym jak zatrzymał pojazd, a mianowicie to, że stał tam samochód żony jego kumpla z drużyny - Walcotta. Dziewczyny się przyjaźniły, więc może Melanie przywiozła do domu jego żonę. Zabrał tyle reklamówek ile zdołał unieść i ruszył do wejścia. Łokciem udało mu się nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi. Torby zostawił w przedpokoju i już miał się wracać po resztę, ale usłyszał damskie głosy z salonu, a nawet i szloch.. To go chyba najbardziej zaskoczyło. Wolnym krokiem ruszył w kierunku pomieszczenia i niepewnie do niego zajrzał. Zobaczył na kanapie siedzące trzy kobiety: szatynkę, brunetkę oraz blondynkę. Jennę, Jennifer oraz Melanie. Ta pierwsza siedziała pomiędzy nimi i płakała, a tamte ją przytulały i wmawiały, że wszystko się ułoży.
   - Cześć, dziewczyny - odezwał się niepewnie. - Coś się stało? - zapytał podchodząc bliżej. On, Aaron i Theo byli najlepszymi kumplami w drużynie i tak się przytrafiło, że ich partnerki też się polubiły. Przeważnie siedziały razem na meczach, obgadując ich..
   - Lepiej pytaj swojego przyjaciela - syknęła jego luba.
   - Co znów?! - jęknął i spojrzał na zapłakaną Jennę. Tamte jednak go zignorowały.
   - Kochana, co chcesz teraz zrobić? - zapytała Mel.
   - Pojadę do siostry - szepnęła.
   - A co ze studiami?
   - Majka z Antonio niedługo wracają, więc będę mieć notatki, a na zaliczenia wrócę na te kilka dni - wzruszyła ramionami. - I mam do was prośbę - spojrzała na żonę napastnika. - Mogłaby któraś z was pojechać do mieszkania po jakieś moje rzeczy? Nie chcę tam wracać.
   - Ja pojadę - zgłosił się Olivier. - Przy okazji pogadam z Aaronem, bo czuję, że od was niczego konkretnego się nie dowiem - wywrócił oczami. - A jeżeli to jego wina, te dwie by go bardziej załatwiły niż ja jeden - pokręcił głową.
   - Dziękuję, Olivier - wysiliła się na lekki uśmiech. Odpowiedział jej tym samym, po czym wstał, wrócił do samochodu, skończył wypakowywać zakupy i pojechał do mieszkania Ramseya. Nie miał zielonego pojęcia co się stało, ale coś mu podpowiadało, że to ten głupek zawinił. Inaczej Jenna nie byłaby zapłakana, nie chciała jechać do siostry i wróciłaby normalnie do domu.

  Siedział w salonie na kanapie ze szklaneczką whisky, którą dostał jeszcze w zeszłe urodziny. Może i to nie była idealna okazja na otworzenie tej butelki, ale nic innego akurat nie znalazł. Jemu nie można było się często spijać, a i Jenna piła tylko okazjonalnie, więc duże tego w mieszkaniu nie mieli. Na dodatek w tym momencie czuł się podle.. Wpatrywał się tępo w ścianę, kiedy nagle ktoś wparował do środka. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to Olivier.
   - Siedzisz przybity z alkoholem... Czyli dobrze myślałem, że to twoja wina - powiedział na powitanie, a pomocnik spojrzał na niego pytająco.
   - Widziałeś Jennę?! Gdzie jest? - prawie się zerwał.
   - U mnie z Jennifer i Melanie. Aaron, coś ty znów narobił, że ta dziewczyna znów przez ciebie płacze?
   - Sylvie tutaj była - mruknął i upił kolejny łyk. - Oczywiście przyszła po tę koszulkę, ale wyczuła, że jestem sam w mieszkaniu i zaczęła się rozbierać i mnie całować. Nie zdążyłem nijak zareagować, bo w tym momencie weszła Jenna - jęknął.
   - Przyjechałem zabrać jej rzeczy - powiedział cicho napastnik i usiadł obok przyjaciela.
   - Co?! - Aaron otworzył szeroko oczy. - Jak to jej rzeczy?
   - Poprosiła mnie o to. Coś wspominała, że chce pojechać do siostry.
   - Olivier, zawieź mnie do niej. Nie mogę jej pozwolić by wyjechała, proszę!
   - Aaron, ja nie wiem czy ona chcę cie teraz widzieć i z tobą rozmawiać - westchnął napastnik. - Mam tylko wziąć jej rzeczy. - I nie zrozum mnie źle, bo jestem po twojej stronie, ale myślę, że krótka rozłąka dobrze wam zrobi. W końcu Jenna będzie Caerphilly, tuż obok twoich rodziców i brata.
   - Okej, Olivier, ale... - zaciął się. - Dobra, spakujemy jej pare rzeczy, weźmiesz je, ale jadę z tobą - powiedział pewnie. - Chcę tylko spróbować z nią porozmawiać.
   - Ale jeżeli to nic nie da, dasz jej w spokoju to wszystko sobie poukładać, tak? Aaron, ona cię kocha i pozostańmy przy tej myśli, że się zejdziecie.
   - Tak! Pośpieszmy się - wstał ze swojego miejsca by spakować rzeczy swojej narzeczonej, choć w głębi serca miał nadzieję, że jeszcze tego wieczoru wróci z nim do mieszkania. 
     Samochód się zatrzymał, a pomocnik wystrzelił z niego jak poparzony. Nadal miał w swoim organizmie sporą dawkę alkoholu, ale sprawa z Jenną dodawała mu siły i działała na niego jak zimny prysznic. Tuż za nim był Giroud, który niósł torbę z rzeczami panny Mills. Weszli do domu, ale tam nikogo nie zastali. Francuz postawił torbę w salonie i pierwszy wyszedł na taras przez uchylone drzwi. Tam zastał swoją żonę oraz Jennę, która trzymała na rękach jego już prawie roczną córeczkę.
   - Cześć, dziewczyny - uśmiechnął się lekko. - Przywiozłem trochę twoich rzeczy - zwrócił się do Walijki.
   - Dziękuję - pokiwała głową.
   - Ale jest jeszcze jedna sprawa.. Nie przyjechałem sam - skrzywił się, czekając na jej reakcję.
   - Przywiozłeś ze sobą tą kanalię? - warknęła Francuzka.
   - Kochanie, błagam.. - pokręcił głową. - On chce tylko z tobą porozmawiać - powiedział do Jenny, która na chwilę wbiła wzrok w podłogę. Oddała małą Jade na ręce jej matki i wstała, kierując się do tarasowych drzwi. Tam w salonie zastała stojącego na środku Ramseya.
   - Jenna.. - zaczął, gdy tylko ją zobaczył. - Bardzo cię proszę, wróć do mieszkania.
   - Myślałam, że przedtem wyraziłam się jasno - mruknęła, a piłkarz podszedł do niej. - Aaron, piłeś - poczuła. Zawsze miała do tego nosa.
   - Odrobinę, ale.. Nie chcę by to tak się skończyło. Mieliśmy być razem, stworzyć rodzinę..
   - Tylko ja już nie wiem czy tego dalej chcę - jęknęła. - Może to był jakiś znak, że jednak nie jesteśmy dla siebie? - spojrzała w jego oczy, w których widziała ten sam ból, który ona czuła.
   - Nie mów tak. Wiesz, że to nieprawda - pokręcił głową.
   - Aaron, ja już postanowiłam - westchnęła i zsunęła ze swojego palca pierścionek zaręczynowy. - Jutro lecę do Lucy i zostanę tam. Chciałabym byś przesłał tam resztę moich rzeczy - powiedziała i wyciągnęła rękę razem z pierścionkiem w jego stronę. Chciała mu go zwrócić.
   - Jest twój - powiedział cicho, a ona po prostu wcisnęła mu go do ręki i pobiegła schodami do gościnnego pokoju, gdzie wcześniej została zakwaterowana przez Jennifer. Nie wiedziała czy to właśnie jest koniec ich wielkiej, młodzieńczej i szalonej miłości. Nie potrafiła poukładać sobie wszystkiego w jednym momencie i określić się czy znów ma mu zaufać czy definitywnie wszystko zakończyć.. Wiedziała jednak, że zawsze w potrzebie może pojawić się u swojej starszej siostry, która jej pomagała. W Caerphilly, w domu siostry i siostrzeńca mogła odpocząć, pomimo tego, że w drugiej części bliźniaka mieszkali rodzice i brat Aarona. Byli to naprawdę wspaniali ludzie i nie mogła się na nich gniewać za to co wyrabia ich syn.
  Położyła się na łóżku i zwinęła w kłębek, wtulając się w poduszkę. Poczuła słone łzy, które zaczynały napływać pod jej powieki. Nie chciała i próbowała to powstrzymać jak tylko mogła, ale jej myśli ciągle krążyły wokół Ramseya i ich wspólnych wspomnień z tych najwspanialszych momentów ich życia.
___

Oczywiście, trochę dramatu musi być :)
Zapraszam również na pierwszy rozdział opowiadania o Rafinhi - desde-primer-beso :)


8 komentarzy:

  1. Aaron no błagam.. debilu ty.. Jednak mam nadzieję, że Jenna sobie to wszystko przemyśli i wróci. Ona musi wrócić, no nie ma, że nie.
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co? Po wielu przemyśleniach (i Twojej pomocy przy nich xD) stwierdzam, że ta rozłąka dobrze im zrobi.
    Od dziś mówię na Ramseya kanalia! Idealna ksywka!
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Ty robisz z moim Aaronem?! Kanalia jedna! A przyznaję to naprawę niechętnie, bo dobrze wiesz jaką miłością go darzę :')
    Miały być wytłumaczenia, a dostałam głupie tłumaczenie winnego. Ramsey to debil, który mógł jej dać kopa w dupę, jak tylko zaczęła się rozbierać. Sam jest sobie winien! I wiesz co? Nawet nie mam ochoty go pocieszać, niech sobie cierpi skurczybyk jeden...
    Uwielbiam Girouda, wiesz? A Jade kocham jeszcze bardziej, mała, słodka blondyneczka *.* Dlatego bardzo cieszę się, że ich tutaj uwzględniasz <3
    A co do całego związku... haha, sama już nie wiem, czego chcę:')
    Teraz uważaj, nadchodzi kolejna faza męczenia o rozdział, który miał być przecież w sobotę!!! :')
    Czekam, czekam i jeszcze raz czekam! Dodaj szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O, rany, rany. Taki dramat mnie wykończy. Ja nie chcę by ktokolwiek płakał, czy pił... Ojej. A tak poza tym tematem, jak miło czytać o Giroud <3 Uwielbiam go.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam lubie jak się coś dzieje :D :D :D Więcej takich akcji! Ale z happy end'em :D Ale co jak co, porobiło się!

    OdpowiedzUsuń
  6. cóż, mam nadzieję, że Ramsey się bardzo namęczy a potem i tak nie będą razem XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział !!! Ale jest trochę płaczu przez te 5 rozdziałów xD myślę że znów będą razem bo naprawdę do siebie pasują xD pisz szybko kolejny bo ja tu czekam !!!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieje że się trochę pomęczy. Ale w końcu będą razem. Jejka super piszesz *.*
    P.S
    http://vas-a-aprender-a-amarme.blogspot.com/2015/02/zwiastun.html?m=1 zapraszam na zmienioną wersję. Zwiastun oraz ważna notke pod spodem. Liczę na komentarze ze szczerych opiniami💙

    OdpowiedzUsuń