niedziela, 1 lutego 2015

Chapter Three

"Cause I was born to tell you I love you
and I am torn to do what I have to, to make you mine
Stay with me tonight"
- "Your Call" Secondhand Serenade

  Stanęła przed drzwiami mieszkania przyjaciół i cicho zapukała. Po chwili w progu zastała Tony'ego. Nie zdążył nic powiedzieć, bo dziewczyna mocno się w niego wtuliła. Zaskoczony Hiszpan zamknął za nią drzwi i pociągnął do dużego pokoju. Oboje usiedli na kanapie.
   - Jenny, co się stało? - zapytał chłopak. Spojrzał na nią. Była roztrzęsiona, a jej oczy lekko podpuchnięte.
   - Jest Maja?
   - Wyszła do sklepu i zaraz powinna być z powrotem. Stało się coś? - położył dłoń na jej ramieniu, a ona wybuchła płaczem i wtuliła się w jego ramię. Wtedy usłyszeli otwierające się drzwi, które po chwili zamknęły się z hukiem. Do pokoju wpadła Majka z siatką zakupów.
   - Widziałam jak wcho... - przerwała, widząc rozpłakana przyjaciółkę. - Jen, co się stało? - od razu usiadła obok nich.
   - Aaron - mruknęła.
   - Aaron, co Aaron? - pytała Polka. - Coś mu się stało? Zrobił ci coś?
   - Spotkał się z Sylvie - szepnęła, opierając się o tył kanapy.
   - Co?! Ja go zabiję! - zareagowała dziewczyna, a Walijka pokręciła głową.
   - Mówił, że nie chciał się z nią spotkać, ale ona napierała i chciała tylko załatwić dla kuzyna koszulkę z podpisami - mówiła spokojniej. - Dowiedziałam się o tym dziś, jak przez przypadek odebrałam jego telefon.
   - No, ale przecież to nie było nic więcej - odparł Hiszpan.
   - Ale to przed nią ukrył! Nie powiedział jej wcześniej! - krzyczała na niego dziewczyna. Sprawa toczyła się tak jak zwykle, Jenna siedziała pomiędzy nimi, a oni kłócili się o byle co.
   - Nie spał z nią przecież, a poza tym, Jen sama mówiła, że Aaron nie chciał się z nią spotkać - wywrócił oczami.
   - A ja myślałam, że jednak bardziej nas rozumiesz niż inny typowy facet - prychnęła blondynka.
   - Bo jestem facetem, a to, że wolę mieć w łóżku mężczyznę, a nie kobietę, nie gra tutaj większej roli! - uniósł się.
   - Przestańcie! - krzyknęła Jenna, zamykając oczy. Często te ich kłótnie ją bawiły, ale nie teraz. - Mogę u was przenocować? - spojrzała po nich.
   - No jasne, kochanie - uśmiechnęła się Maja i przytuliła przyjaciółkę do siebie.

  Byli zgraną paczka i gdy któryś potrzebował pogadać, zawsze byli na miejscu. Wystarczyło, że jeden napisał do pozostałej dwójki SMS z tym co piją i gdzie, a już każdy rozumiał co jest grane. Wiadomość, którą Ramsey wysłał do Walcotta i Girouda brzmiała: "Cokolwiek. Moje mieszkanie." To 'cokolwiek' obaj wzięli za poważne ostrzeżenie, czyli było źle!
  Obaj stawili się pod mieszkaniem Walijczyka pół godziny po odebraniu wiadomości, a przywiozła ich żona Theo. Francuz nacisnął na dzwonek, po którym Ramsey otworzył im drzwi i wpuścił do środka.
   - Mamy piwo, bo rano mamy trening - powiedział Theo, stawiając siatkę na stoliku. Rozdał każdemu po jednym, usiedli i wbili wzrok w przyjaciela w potrzebie. - Co jest? - zapytał.
   - Jenna dowiedziała się o tym, że spotkałem się z Sylvie - powiedział.
   - Mówiłem, że lepiej jakbyś jej od razu powiedział - Anglik machnął ręką.
   - Odebrała mój telefon, gdy byłem w łazience. Pech chciał, że tamta dzwoniła - jęknął i upił łyk piwa. - Pokłóciliśmy się i wyszła z domu.
   - Gdzie teraz jest? - zapytał Olivier.
   - Mówiła, że idzie do Tony'ego i Majki.
   - Choć tyle, że ci mówi gdzie idzie. Jak ja pokłócę się z Jennifer, gdy wychodzi, nigdy mi nic nie mówi - Olivier pokręcił głową. - Ale wiesz co ci powiem na wasz przypadek? Zauważyłem to po tym jak się ożeniłem i Theo niedawno też to załapał - wskazał na Walcotta.
   - Kobiety pragną stateczności - odparł wcześniej wspomniany. - Wy już jesteście ze sobą pięć lat, a ty ani się nie oświadczyłeś, ani nie myślisz o ślubie.
   - No, bo nam tak jest dobrze - bronił się pomocnik.
   - Jasne - mruknął Giroud. - Jenny wie, że chcesz z nią być na zawsze? Ma ci wierzyć, że faktycznie tylko spotkaliście się przez tą koszulkę?
   - Mówicie tak, jakby Jennifer i Melanie wam wymyśliły całe przemówienie - mruknął. - Poza tym, ona wie, że kocham tylko ją, chcę być z nią i wie, że może mi ufać.
   - Po pierwsze: no nie wiem czy po tym co wymodziłeś już z Sylvie w tamtym roku, może ci ufać, a po drugie, jeżeli jest wam tak idealnie, to co zmieniłby dla ciebie mały pierścionek? - mówił Walcott.
   - I się nie wymądrzaj, bo nasze żony mają w tym całkowitą rację - pokiwał palcem Francuz. - I weź im tego nie mów, bo będą potem łazić dumne - powiedział już ciszej.
   - Stary, jeżeli nie chcesz jej stracić, być zawsze i na zawsze, weź sprawy w swoje ręce - dodał pewnie Anglik. Ciągle podłamany Walijczyk siedział w towarzystwie przyjaciół, którzy prawili mu kazania i sam już nie wiedział co o wszystkim myśleć, co robić.

   Otworzyła oczy i od razu przewróciła się na drugi bok. Zasnęli we trójkę w dużym łóżku Mai, rozmawiając o wszystkich i o wszystkim. Przede wszystkim i sprawach sercowych całej trójki. Chciała się przeciągnąć, ale nogami natrafiła na śpiącego u dołu Tony'ego, przytulonego do swojej poduszki, którą przytargał tam wczoraj. Rozejrzała się po pokoju, który rozświetlały promienie słoneczne, przedzierające się przez zasłony. Na szafce nocnej stały dwie puste butelki po czerwonym winie i trzy kieliszki. Zeszła po cichu z łóżka, by nie obudzić pozostałych i wyszła do kuchni.Wzięła czystą szklankę i nalała do niej trochę wody mineralnej z butelki. Oparła się o szafkę i wzięła szklankę do ręki. Myślała o sobie i Aaronie. To co się stało półtora roku wcześniej zostało za nimi i nie chcieli do tego wracać. Teraz po prostu zabolało ją to, że Ramsey nie powiedział jej na początku o tym, że Sylvie się z nim kontaktowała. Widziała wtedy, że Aaron żałuje zdrady i po prostu zaufała mu na nowo, więc teraz nie mógł jej znów skrzywdzić. Wierzyła w to całym sercem, bo kochała go jak nikogo innego.
  Upiła łyk wody i spojrzała przez okno na ulicę, gdzie widziała rodziców przyprowadzających dzieciaki do przedszkola i podstawówki, które było naprzeciw. Któraś z młodszych klas musiała jechać na wycieczkę, bo pod szkołą stał autokar, a przed wejściem gromadzili się rodzice z dziećmi. Jedna para szła razem z małą dziewczynką, która trzymała oboje za ręce. Tuż przed wejściem, zatrzymali się i przykucnęli przy córce, która kolejno ucałowała ich w policzki, po czym pobiegła do grona koleżanek i kolegów. Para złapała się za ręce i podniosła. Mężczyzna pocałował partnerkę i ciągle trzymając się za ręce, stanęli przy reszcie rodziców.
  Przygryzła wargę i wyobraziła sobie, że kiedyś pewnie tak ona z Aaronem będą odprowadzać ich córkę albo syna, będą wmawiać dziecku by na siebie uważało i będą się o nie cały czas martwić. Usłyszała kroki, co wyrwało ją z rozmyśleń. Do pomieszczenia weszła zaspana Maja, próbując ułożyć swoje włosy, które stały na wszystkie strony. Sama wzięła szklankę i nalała sobie do niej wody, po czym stanęła obok przyjaciółki i oparła głowę o jej ramię.
   - Głowa mnie boli - mruknęła.
   - Po samym winie? - zaśmiała się Jenna. - Ktoś tu ostatnio się chwalił jaką to ma mocną głowę.
   - Zamknij się - jęknęła Polka, a druga nadal się z niej śmiała.
   - Wiesz co?
   - Hmm?
   - Wracam do siebie, do mieszkania, do Aarona.
   - Ale wiesz, jeżeli znów cię skrzywdzi... - pokręciła głową. - Mam brata i kuzynów w Polsce, a Antonio skombinuje jakąś mafię z Sycylii.
   - Ale Sycylia należy do Włoch, o ile mi wiadomo - Jenna uniosła brew, a Majka zrobiła głupią minę.
   - No to z Majorki albo Ibizy - mruknęła. - Nieważne - machnęła ręką.
   - Zrozumiałam przesłanie - pokiwała głową. - Pójdę już.
   - Nie chcesz wziąć prysznica albo się przebrać? Pożyczę ci coś.
   - Dzięki, ale chcę zdążyć zanim Aaron wyjdzie na trening - uśmiechnęła się. - Pa - powiedziała jeszcze i ruszyła do korytarza. Gdy ubierała swoje buty, z sypialni akurat wyszedł Tony.
   - Wracasz? - zapytał ziewając, a ona pokiwała głową. - Dobrze robisz - uśmiechnął się.
   - Będziesz go bronił teraz? - z kuchni wyłoniła się Maja.
   - Tak, będę go bronił - powiedział pewnie Hiszpan.
   - Uspokójcie się - zaśmiała się dziewczyna. - Kocham was - cmoknęła przyjaciela w policzek, a Majce przesłała całusa w powietrzu i wyszła.

  Spakował swoją torbę na trening i położył ją na szafce z butami. Ruszył do kuchni, gdzie w kubku czekała na niego już zaparzona kawa, którą przygotował sobie wcześniej. W tym momencie usłyszał jak ktoś przekręca klucz w zamku. Nikt inny go nie miał, tylko on i Jenny. Ktoś wszedł do mieszkania i rzucił klucze i torbę na szafkę. Teraz już wiedział na pewno, że to była jego dziewczyna.
   - Aaron? - usłyszał jej głos.
   - W kuchni - odparł i upił łyk kawy. Po chwili zobaczył ją jak wchodzi do pomieszczenia, wolnym krokiem podchodzi do niego i wtula się.
   - Miałeś rację. Byłabym wtedy zła, cholernie zła. Pewnie nie odzywałabym się do ciebie dwa dni, aż nie ułożyłabym sobie tego.
   - Przepraszam - szepnął odkładając kubek. Uwięził ją w swoim silnym uścisku i ucałował w czubek głowy. - Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym.
   - Już jest okej - uśmiechnęła się lekko. Te słowa rozweseliły obojga. - Wierzę ci, że nic nie było.
   - Cieszę się. O której masz przerwę w zajęciach?
   - O trzynastej.
   - Przyjadę po ciebie i zjemy razem obiad, dobrze? - odgarnął z jej czoła kosmyk włosów. Pokiwała głową i delikatnie musnęła jego usta.
   - Pójdę pod prysznic i muszę się przebrać, bo i tak spóźnię się na pierwsze zajęcia.
   - Jasne. Ja już muszę lecieć na trening - pocałował ją w czoło. - Pa - dodał, upił łyk kawy i ruszył do wyjścia. Dziewczyna dopiła jego kawę i tak jak powiedziała, ruszyła do łazienki.

    Obiad zjedli w ich ulubionej meksykańskiej knajpce, gdzie częściej jadali zaraz na początku ich wspólnej przygody w Londynie. Usiedli nawet na ich ulubionym miejscu, czyli w kącie, gdzie na ścianie wisiało sombrero oraz koszulka reprezentacji piłkarskiej, na której był popisany każdy meksykański piłkarz. Piłka nożna była naprawdę ważna w ich życiu.
 Zachowywali się tak jakby wczorajsze wydarzenie wcale nie miało miejsca. Byli szczęśliwi i to się liczyło. Jenna opowiadała mu jak to na nudnym wykładzie Maja zaczęła niejednoznacznie zadzierać z młodym wykładowcą, który był na zastępstwo. Nudny wykład zamieniła na ciekawe przedstawienie, na którym wszyscy na sali z trudem powstrzymywali śmiech. On natomiast ze śmiechem opowiadał jak to Szczęsny z Fabiańskim chcieli w szatni nauczyć Oliviera i Santiego mówić po polsku. Nikt nie rozumiał prócz Lucasa, który zwijał się ze śmiechu. Później wytłumaczył na boku paru co to były za słowa... Powiedzmy, że takie, które powinny być ocenzurowane oraz polskie łamacze języka. Jenna zachodziła się ze śmiechu, kiedy Aaron próbował powtórzyć "chrząszcz brzmi w trzcinie". Na końcu dodał, że Wojtek go pocieszył, bo nawet niektórzy Polacy mają z tym problem.
  Po obiedzie odwiózł ją z powrotem pod uniwersytet. Zaparkował samochód na wolnym miejscu i spojrzał na Mills.
   - Musisz iść na te wykłady? - zapytał, łapiąc ją za rękę, a ona pokiwała głową z uśmiechem.
   - Zostały tylko dwa. Nie obejrzysz się, a już będę w mieszkaniu - uśmiechnęła się i przybliżyła do niego. Skradła mu całusa, po czym szeroko się uśmiechnęła. - Kocham cię - szepnęła.
   - Też cię kocham - dodał.
   - Widzimy się później - puściła do niego oczko i wysiadła z samochodu. Idąc w kierunku wejścia do budynku, umyślnie kręcąc biodrami. Ramsey tylko się zaśmiał i wybrał najpierw wybrał numer Oliviera, a później Theo. Obu podał adres gdzie mieli się spotkać, nic więcej nie mówiąc i ruszył w umówione miejsce.
 Opierał się o maskę samochodu przed pasmem sklepów. Po dwudziestu minutach pojawił się Anglik, a pięć minut później Francuz.
   - I dlaczego tutaj jesteśmy? - zapytał od razu Giroud, a Aaron wskazał na sklep za nim.
   - Jubiler - zaśmiał się Walcott. - Widzę, że nasza rozmowa poskutkowała - poklepał kawalera po ramieniu i we trójkę udali się do środka. Wtedy zaczęło się doradzanie i wybieranie. Sprzedawca pokazał im wiele pierścionków, wiele rodzai, kolorów, nawet kształtów. Olivier upierał się przy jednym, Theo przy drugim, a sprzedawca przy trzecim. Aaron nie zdawał sobie sprawy z tego, że wybór pierścionka może być taki trudny... W jednym momencie próbował sobie przypomnieć cokolwiek z przeszłości, najkrótszą chwilę, w której jego ukochana mówiłaby jaki pierścionek się jej może podobać. Chociaż... Był taki jeden moment! Lucy, siostra Jenny, zaprosiła wszystkich na swoje urodziny. Dostała komplet biżuterii od swojego syna, który kupił za pieniące z pierwszej pensji. Jenna mierzyła pierścionek, który tam był. Miał malutki, jasny kamień, a obrączka była lekka i zgrabna. Walijka powiedziała tylko, że dla niej byłby idealny, tylko kamień mógłby być jeszcze mniejszy, by nigdzie nim nie zahaczyła i w dodatku lubi prostotę oraz minimalizm.
  Rozejrzał się po wystawie i ujrzał jeden pierścionek, który chyba czekał tylko na niego. Delikatna obrączka z białym kamienień w kształcie serduszka. Perfekcyjny.
   - A mógłby pan pokazać ten? - zwrócił się do sprzedawcy, który tylko kiwaną głową.

9 komentarzy:

  1. Czy ja w ogóle będę w stanie coś sensownego napisać? Huh, chłopaki ładnie zrobili wykład koledze i widać, że pojął w czym rzecz. Z tym, że nic na siłę. I czy to naprawdę pomoże i ich życie się ułoży? Kurcze.
    Tony jest genialny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Love, love, love <333
    Kocham ten rozdział! A bohaterowie są cudowni!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham! <3333 I (chyba) zbliżamy się do.. hah :3
    Cudowne, jak zawsze zresztą.
    Czekam na następny, zdrowiej! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja i tak czuje, że długo ta sielanka nie potrwa haha :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogę się założyć ze Sylvie jeszcze wróci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG, kocham Twojego bloga.
    Ale coś mi mówi żeby za wcześnie się nie cieszyć.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze! Zazdroszczę Jenny takiego faceta!
    Po drugie! Czemu ja się na tym rozdziale tak strasznie śmiałam?
    I po trzecie! "Chrząszcz brzmi w trzcinie". Chcę nagranie jak Aaron to mówi! ♥ I tarzającego się Poldiego ze śmiechu u mnie w pokoju *.*
    Osobiście uważam, że genialnie trafiłaś ze szczęsnym. On lubi robić sobie żarty z innych, oj lubi. Nadal pamiętam ten tekst "Oczy mi zawiążą i mnie Krycha w dupę ugryzie". Kurde, to nie ma z tym nic wspólnego, ale przytoczyć musiałam, by komentarz stał się równie długi, jak obiecałam ;)
    Dobrze wiesz jaki ja mam sentyment do Ramseya. Tak samo Poldiego. I Girouda! Ale o tym Ci już raczej nie wspominałam. Theo też kocham... Zresztą, kogo z Arsenalu ja nie kocham?;))
    Czemu mam dziwne wrażenie, że ona nie przyjmie tych oświadczyn? Wtedy byłoby zdecydowanie zbyt kolorowo. Ale ja chcę takie kolorowe życie! A no i małe Ramseyątko (ale pięknie spolszczone, nie ma co xd) również ;))
    Mam dziwny sentyment do naszego kochanego geja. Ciekawe, czy przedstawił im kiedyś któregoś ze swoich partnerów... Wiem, dziwne pytanie;))
    Okej, ogólnie piszesz wspaniale. Ale to już wiesz!! ;*
    I chyba przestanę pisać takie komentarze. Również wiesz dlaczego;)) Chamstwo się odzywa <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Może to trochę dziwne, ale chciałabym być jubilerką i obsługiwać Ramseya, hahahah. A tak an serio to rozdział bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że oświadczyny zostaną przyjęte, ale ty to jesteś ty i pewnie wszystko się popsuje. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww, zajebisty i pod koniec słodki rozdział !! Ahh, ciekawe jaka bedzie z niego zadowolona i czy przyjmie oświadczyny xD ahh , ok czytam dalej !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń